• Wspólnota
  • Serce Jezusa
  • Duch Święty
pustynia1 serce2 golebica3

Piątek, 19 kwietnia 2024 r. - Słowa dla Ciebie - o. Józef Kozłowski SJ

" Miłość jest wydaniem siebie Bogu i drugiemu człowiekowi, jest udzielaniem się i braniem. "

Poezja o. Zygmunta Kwiatkowskiego SJ

o. Zygmunt Kwiatkowski - jezuita, absolwent prawa na UMK w Toruniu, teologii na Uniwersytecie Gregorianum w Rzymie, duszpasterz akademicki na KUL w latach 1978 - 1982, misjonarz w Syrii - 31 lat. Od maja 2013 r. duszpasterz, rekolekcjonista przy kościele ojców jezuitów w Łodzi, a od 21.03.2015 r. opiekun duchowy wspólnoty "W Sercu Jezusa". Autor książek:

  • Przestrzenie słowa (1983),
  • Kartki z Bliskiego Wschodu (1998),
  • Pustelnik z Mar Musa (2004),
  • Z Krzyżem w Kraju Półksiężyca Nyszkur Allah - dzięki Bogu (2010),
  • Mądrzejszy o namiot z wielbłądziej sierści (2012),
  • Czas na wspólny rejs (2014),
  • Życie między pustyniami. Mar Musa Al Habashi (2015),
  • Myrna Nazzour. Cudowna normalność wiary (2016).



CZAS NA WSPÓLNY REJS
(wybór utworów)


Kliknij jeden z tytułów wyszczególnionych obok aby zobaczyć treść utworu...
JESTEM CZŁOWIEKIEM
Poznałem chyba wszystkie nadzieje
wszystkim zwątpieniom przetarłem drogi
bo życie jest ościeniem
w żywy miąższ ciała włożonym
bólem myśli po męce bezsennych nocy
chronicznym schorzeniem pragnienia i woli
nieuleczalnym szaleństwem
kompleksem
wstydem
zaparciem się Piotra
jawnym albo utajonym
łzami Magdaleny
zdziwionymi oczami Golgoty
broczącej krwią Mistrza z Nazaretu
tępym uśmiechem tego
który Go ucałował dla pieniędzy
tłumem ogłupionym feerią sloganów
zadowolonymi twarzami propagandystów
grobową ciszą wieczernika
zamkniętego na cztery spusty
uciekającymi do Emaus
zatrzymanymi w połowie drogi
odnalezionymi na rozdrożach zwątpienia
uleczonymi od złych myśli
wyprowadzonymi z grobu
nareszcie gotowymi do drogi
rozumiejącymi pokój
który nie z tej ziemi pochodzi
kiedy dzielą się chlebem
ciepłym jeszcze od Jego dłoni
AKT NADZIEI
Zanim atomowy grzyb wyrośnie nad naszymi głowami
ostatecznie i nieodwołalnie jak miecz Damoklesa
zanim będziemy żałować, że nie przegraliśmy dużo wcześniej
wyścigu ze śmiercią o marne trofeum doczesnego życia
Boże, spróbuj nas jeszcze raz zatrzymać
przed szaleństwem wojny
PROROKOWANIE
Diabłu rozbicia i małodusznych rozdrobnień
diabłu kąśliwości i złośliwych spojrzeń
diabłu złych marzeń i złych wspomnień
diabłu grzęźnięcia w bagnie
bez-sensu i bez-znaczenia
Słowo
tuż przed końcem
zbawi CZŁOWIEKA
WSZYSTKO W NIC
Składało mi życie wielkie obietnice
związałem z nimi WSZYSTKIE nadzieje
NIC się z tych obietnic nie spełniło
WSZYSTKO odnalazłem w NIC
gdy pokochałem Ciebie
JEZUS CHRYSTUS
Słowo - verbum, logos - idea
to, co było pierwsze
to, co było na początku
to, co jednoczy wszystko
i w jeden krąg istnienia zbiera słowo - verbum, logos - idea
to co wszystko wyjaśnia
prowadząc wszystko do spełnienia
wcielone słowo Boże
nadzieja naszego zbawienia
MOC Z NIEBA
Na dnie każdego cierpienia jest pytanie
na dnie każdego cierpienia jest bezlik odpowiedzi
na dnie jest obarczanie Boga winą
za wszystkie przegrane i wszystkie grzechy
na samym dnie - grobowy kamień
którego unieść nikt nigdy nie zdoła
chyba z Ukrzyżowanym, który
ZMARTWYCHWSTAŁ
BAJKA
Za lasami, za rzekami
tak dalekie było
i tak brzmiało nierealnie
to opowiadanie
jakby mówienie o szczęściu
nie mogło być niczym innym
jak tylko próżnym gadaniem
i jakby na ludzkie życie
a szczególnie zaś na miłość
nie należało patrzeć inaczej
jak tylko na jedną wielką blagę
PRZEDTEM
Nic się nie działo specjalnego
na drzewach huśtały się gałęzie
zwiewnymi elipsami
zataczały łuki gołębie
samochody jak zwykle
krążyły po mieście
mówiłem sobie
już po raz któryś
że wszystko będzie
tak jak przedtem
mając niezbitą pewność
że wszystko już było... przedtem
BALLADA BANALNA
Otwarte okno domu
ogień papierosa pojawia się w nim
na krótki moment i znika
na swój sposób manifestując prawdę
o kruchości ludzkiego losu
w bladym świetle księżyca
w pustej ramie otwartego okna
materializuje się banalna prawda
o względności wszystkich
oczekiwań
BAŚNIE
Gdy się obudziłem
prostokąt otwartych drzwi był pełen ogrodu
ogród kołysał się na księżycowych niciach
weranda stała bez oddechu
na samej krawędzi życia
jakaś tajemnicza muzyka snuła baśniowe opowieści
o pięknych księżniczkach i dzielnych królewiczach
baśnie nie były jeszcze gotowe
do tego, aby je publicznie czytać
bo nago biegały jeszcze
po księżycowych trawnikach
nie chciałem ich płoszyć
nie chciałem chwytać
wykorzystując nieobecność strażnika
MARZENIA
Nosił je ze sobą wszędzie
trwożnie i potajemnie
jak biedak nosi brylant
w zaciśniętej ręce
zmieniały jego głos
w zwykłej pogawędce
kosztowały go wiele trosk i wiele obaw
tiwały przy nim wiernie
nie pozwoliły mu nic zdziałać w życiu
miał nimi splątane ręce
UCZTA Z ANIOŁAMI
Bardzo mnie boli ten ból, który czuję, że się zbliża
- mówił Jezus do Marii Magdaleny, która też była smutna
Judasz nie śmiał Mu patrzeć w oczy
złośliwie się tylko uśmiechał
dom w Nazarecie - bardzo mnie koi jego wspomnienie
- cicho do niej powiedział
ścieżki, po których boso chodziłem na przełaj
polne drogi
wysokie trawy
zielone krzewy i drzewa
bardzo żałuję, że dziś tego domu nie ma
bardzo mi będzie smakował — jakby do samego siebie
powiedział -
chleb świeży
ser biały
ziemniaki z barszczem, takim, jaki moja matka robiła
gdy aniołowie pić będą tymczasem rajskie miody
i jeść owoce z rajskiego drzewa
BOŻE NARODZENIE W BEJRUCIE
Poranek był jeszcze pełen
otwartego na oścież okna
oraz pogodnej zazdrości
drzew i kwiatów
o motyle naszych uśmiechów
i o obietnice spotkań
które zostały anulowane
brutalnym komunikatem radiowym
że właśnie wybuchła wojna
BEZ PRZEKLEŃSTW
Odejść jak najdyskretniej
jak najmniej śmiesznie
bez rozdzierania szat
bez przekleństw
skromnie
połykając słoną kroplę samotności
na szczęście
tego, co stanie się ze mną
gdy mnie już nie będzie
DO ZOBACZENIA
Najczulsze latorośle myśli
Bogu rozsądku i rozumienia
najczulsze słów dziczki
najczulsze poruszenia
po najczulszych strunach
chęci i zniechęcenia
kwitnący maj
słotny październik
listopad i grudzień
dzień dzisiejszy
wszystko
Tobie ofiaruję

do zobaczenia
NA LEPSZE
Stanąć po drugiej stronie
bez żadnych zbędnych ceregieli
po prostu obudzić się gdzie indziej
nie na tej ziemi, na której żyjemy
albo jeszcze inaczej
wstać rano i skonstatować radośnie
jak w wigilijny dzień, gdy śnieg prószy
że stary świat się gdzieś podział
a my jesteśmy całkowicie odmienieni
na lepsze
CZAS DLA ŚMIERCI
Budzik
trudne powstanie z łóżka
w biegu śniadanie
spóźnię się na przystanek
praca
szef
wypłata
telefon
spotkanie
pierścionek naprędce
dom
pierwsza żona
dzieci do szkoły
chora teściowa
małżeństwo psujące się
coraz częściej
alimenty
ex-żona i ex-dzieci
domagają się więcej
umarł
czas swego życia
darował śmierci
PROROCTWO
Pasą się gęsi na łąkach
bocian majestatycznie na gnieździe stoi
śpią żaby w sadzawce
okno do słońca głupie miny stroi
nikt proroctw nie bierze poważnie
z Lota śmieją się zarówno dzieci
jak i poważne matrony
czas jednak wbrew pozorom nie śpi
oczekuje odpowiedzi
dobru tylko pozornie się nie śpieszy
TRUDNA PRZYJAŹŃ
Przeciąłeś Panie prostą drogę jego milczenia
swoim trudnym wezwaniem
po bardzo stromej prawdzie kazałeś mu się wspinać
do dyspozycji miał tylko ciesielskie narzędzia
mały dom w Nazarecie razem z warsztatem
i kilka drzew oliwnych przed domem
tutaj zostało posiane Ziarno Wiecznego Chleba
Maryja przez długie dziewięć miesięcy się o nie troszczyła
aż przyszło na świat w Betlejem
gdzie spełniło się Twoje przyrzeczenie
i na naszych oczach
zaczęła się przemieniać Ewangelia
w młodego mężczyznę
o Boskiej duszy i ludzkim ciele
JUŻ CZAS
Jakiś głód
jakieś zdrowie, nie zdrowe
jakiś moralny wrzód
jakieś nieszczęście nowe
jakaś droga, co nie po drodze
jakieś oczekiwanie pęknięte w połowie
jakieś niebu odjęcie wiarygodności nieba
już się zjawili biali aniołowie
a Magdalena mimo wszystko płacze jeszcze
już bierze ją Jezus za ręce
i cicho, aby się nie przestraszyła, szepcze
- obudź się już czas na zmartwychwstanie
JESZCZE WIĘCEJ
Dobra ręka ziemskiego anioła
podarowała mi tę chwilę
jak różę przyniesioną z nieba
róża przyjęła się we mnie i rozrosła w bukiet
przywróciła mi życie
a nawet więcej
bo wiarę w miłość
NA ŚCIĘCIE
Tonąłem
takie było moje odczucie
jak się masz? - tu nastąpiło pierwsze tąpnięcie
dziękuję! - odpowiedziałem
z wielkim trudem łapiąc powietrze
potem dodałem jeszcze: całkiem nieźle!
może cytryny? - zabrzmiało mi w uszach
serdeczne warkniecie
to ciastko jest najlepsze!
jak szrapnele raniły mnie ich słowa zaczepne
tonąłem bojąc się wołać o ratunek
o każdy oddech walczyłem oddzielnie
truchlałem na myśl, że zostanę schwytany
i rozstrzelają mnie raz jeszcze
powielając znany numer z głową proroka
która tańcem brzucha
półnagiej dziewczyny
została przeznaczona na ścięcie
AŻ BĘDĘ
Aż po brzegi JESTEM napełniony Tobą
jednak ciągle na Ciebie CZEKAM
wierzę w Ciebie, ufam i na Tobie polegam
ale ciągle ZWLEKAM
widocznie PEŁNI jeszcze nie rozumiem
ani PEWNOŚCI nie mam
CZEKAM AŻ BĘDĘ
NAJBARDZIEJ MARTWA SKAŁA
Jeszcze raz spoglądam na całun z bandażami
na kamienną czeluść pustki
bo śmierć jest przecież nie-bytem
rozumiem uczucia najbardziej martwej ze skał
opuściło ją przecież ŻYCIE
NAWRÓCENIE
Niespodziewanie to przyszło na mnie
zupełnie niezasłużenie
u kresu pielgrzymki do suchych potoków zniechęcenia
pod upalnym niebem przegranej ogromnej
samotnie
skromnie
jak kępa górskich kwiatów
jak bukiet ożywczych spojrzeń
milczeniem rąk
po których pływają łabędzie tajemnych przyrzeczeń
dotykiem stągwi pełnej wina przemienień

płaczem i chlebem
po długiej rozłące
płaczem i śmiechem
ziemią i niebem
jesteś dla mnie
jestem
dla Ciebie
TWOIM OCZOM
Twoim oczom
bo nigdy smutkiem nie gasną
wierzę
Twoim oczom
bo przeszły przez krzyk
i jeszcze bardziej głośne od krzyku milczenie
Twoim oczom
bo po najdalsze otchłanie sięgają patrzeniem
bo spoglądają na mnie
z troską
bo budzą nadzieję
Twoim oczom
wierzę
MAJACZENIE
Za górami obietnic
wysokimi aż do nieba
za rytmicznym falowaniem
przypływów i odpływów sumienia
za przeżytymi do końca
okrzykami trwogi
i tylko z grubsza
okrzykami uniesienia
majaczy mi się zwyczajna
taka jak nasza dzisiaj
ludzka ziemia
pełna całkowicie Bożego zbawienia
BOŻY WIATR
Życzę ci człowieku
uniknięcia obłędu
twoim oczom wdzięku
w patrzeniu na świat
twoim decyzjom pewności
wśród wielomylnych prawd
życzę twemu sercu odwagi
aby umiało się przeciwstawić
modnemu dziś unikaniu
sensu i rozwagi
twojej delikatności życzę
większej pewności siebie
uśmiechu twojej twarzy
aby nie przejmowała się zbytnio
o końcowy wynik tej męki
którą jesteśmy my sami
zbawi nas Boży wiatr Słowa
miłości przecież NIC nie pokona
CHRYSTUS
Miał rozpiętą koszulę
włosy spadały Mu na ramiona
szedł szybkim krokiem
płynął po przestworzach
gonił cienie gasnące
po ciemnych zaułkach istnienia
zapalał je na nowo
każdy ożywiając własnoustnie
stwórczym wypowiedzeniem
jego nowego imienia
nie śpieszył się zbytnio
jest przecież Wiecznym Synem Boga
ale Jego serce biło takim niepokojem
jak każdego człowieka, który kocha
KLĘCZENIEM
Klęczeniem, bo nie umiem inaczej wyrazić
radości pasterzy, z którymi tej nocy
pobiegłem do Betlejem, aby Cię powitać

klęczeniem, bo nie mogło mi się pomieścić w głowie
że nie w gromach przyszedłeś i nie w błyskawicach
ale jako niemowlę, które z czułością tuliła do piersi
Najświętsza Dziewica
BŁOGOSŁAWIONY, KTÓRY PRZYCHODZI W IMIĘ PAŃSKIE
Rozpędem i z należnym respektem
nad czoła Twego horyzontem
kłęby chmur się przewalają
wodospady kipią
(worzą się tęcze błyszczące
nad Twoimi brwiami
ulewne monsuny wieją
w Twoim spojrzeniu
krzyżują się prądy morskie
dymią wulkany
drżą góry
a doliny na Twoje powitanie
zielone i pachnące
w ręce radośnie klaszczą
i śpiewają podniośle
„błogosławiony, który przychodzi
w imię Pańskie”
MILCZENIE
Jak śnieg topniejąc przemienia się w wodę jak ziemia w rolę — gdy ziarno w nią wpada jak sen w przebudzenie, a spotkanie oczu w rozmowę tak moje milczenie - w Ciebie mój Boże
CHOCIAŻ TO JUŻ PAŹDZIERNIK
Zmoknięty i zwiędły
przywołuję bezradnie na pomoc wszystkich świętych
może jakiś niebieski urzędnik wesprze mój sen
o białym żaglowcu
który ciągle jeszcze nie zawija
do portu
chociaż to już październik
CHODZI O...
Na nic się zdadzą podniosłe akcje
protesty
veta
interpelacje
marsze
pikiety i demonstracje
na nic cała ta medialna wrzawa
bez tego jednego
bo chodzi przecież o to
aby polubić człowieka
CIĄGLE NIE MA
Świeżym zapachem pól powiało
na mojej planecie
świeżym sadów oddechem
sznury gwiazd wiszące na niebie
drżą rym samym bólem
puszczone w obieg istnienia
tym samym oddechem
które jest i którego ciągle nie ma
we mnie i na świecie
JAK CZŁOWIEK
Kawałek błękitnego nieba nad głową
może być martwą otchłanią
bez początku i bez znaczenia
wielkim oceanem
pustego patrzenia w przestrzeń
oknem otwartym na nicość
wołaniem o pomoc

albo nie tylko szukaniem, ale i znalezieniem
pokoju i uciszenia
dobrym znakiem
dla żeglującego
po wodach chwili obecnej
bezkresnego jak człowiek
marzenia
JEŻELI CIAŁO
Zgasną ostatnie twarze
ciężko opadną
mechaniczne powieki
na ostatnie oczy
które jeszcze widzą
ostatnie źródła
piasek zasypie
nieodwołalnie i ostatecznie
jeżeli ciało
nie da się słowu narodzić
w ciemnej szopie
naszego Betlejem
LICZĘ
To liche życie
uprawiam jak nudny obowiązek
skrycie licząc na koniec
jeszcze skryciej - na początek
O LITURGII
Takiej liturgii nam trzeba
czystej i ożywczej jak źródlana woda
jak zieleń drzew obfitej w życie
jasnej
porannej
cichej
ufnej jak zaufanie traw do rosy
żyznej jak dobrze uprawiana ziemia prawdziwej jak ziemska droga do nieba
BÓG JUŻ TERAZ
Bóg nikogo nie kocha
w uznaniu za jego zasługi
albo jako należną komuś zapłatę
Bóg miłuje zawsze sam z Siebie
naturalnym odruchem Bożej serdeczności
której nie tyle należy spodziewać się kiedyś
ile ją trzeba przyjąć już teraz
bo Bóg jest teraz wiecznym kochaniem
NIE MUSISZ
Nie musisz wcale krzyczeć wniebogłosy
nie musisz uczyć się efektownie lamentować
formą nie musisz sobie łamać głowy
warg wcale nie musisz ubierać w wykwintne słowa
nie musisz przymilnie się łasić do Adresata modlitwy
ani potulnie korzyć wobec Jego majestatu
Bóg Prawdziwy jest z ludźmi prawdziwymi
dlatego modlitwa powinna być prosta i zdrowa
jak wino, chleb i woda
NA DONOSY
Zamknąłeś się w swoim biurze
Władco Całego Wszechświata?
milczysz?
czyżbyś na duchu upadał?

telefon na twoim biurku
coraz to nowe donosy Ci składa
na tych, którzy są winni
i którzy choć niewinni
to jednak też trzeba ich ukarać

milczysz
na nasze telefony
po prostu nie odpowiadasz
dla donosów jest to
najlepsza odpłata
DOLORYZM
Czuję się zaskoczony
że tak dobrze mi poszło
i zły, że jestem zadowolony
to źle - myślę sobie
świat przecież nie jest do zabawy
ja nie do radości
a Tobie na krzyż trzeba
zgodnie z moją doktryną
samozbawienia
NA SZCZĘŚCIE
Na szczęście nie jest kurą domową
z tego się najbardziej cieszę
nie jest panienką na pensji
grzebiąca się w uczuciowej tandecie
na szczęście nie jest też maruderem
który nie wie, gdzie iść i po co

jest towarzyszem drogi
jest Bożym speakerem
w tym, co mówi i w tym, co robi
mierzy daleko i wysoko
jest Bożym sokołem
jest moim bardzo bliskim przyjacielem
NIEBIESKA JEROZOLIMA
Tyle szczęścia
na głowę mi się leje
taka ogromna jest jego nawałnica
gdy Jerozolima niebieska
łagodnie jak olej błogosławieństwa
po brodzie Aarona
na moją modlitwę spływa
ogarniając całe moje wnętrze
i płuca, i serce
tak że moja biedna dusza
gdy Twoja obecność
jak matczyne ręce
łagodnie ją podtrzymuje i przenika
wstaje z klęczek i na drogi polne
samotnie się wymyka
aby pomieścić w sobie
szczęśliwe brzemię
tego bolesnego przeżycia
DALEKO WIĘCEJ
Tajemnicy tej nie należy ignorować
obecna jest ona w nas zawsze i wszędzie
jak tęsknota i jak nadzieja
człowiek jest nie tylko stworzeniem Bożym
ale czymś daleko więcej
jest żywą obecnością Boga
jak spełnienie i jak szczęście
MODLITWA PORANNA
Zaczęło słońce wschodzić
prosto w moją twarz
witam dzień
przez półotwarte oczy
patrząc w myślach na drogę
którą przyjdzie mi iść
znaczę ją krzyżem świętym
czoło ramiona i pierś
jest już zupełnie jasno
nowy przypływ nadziei
wstępuje w moje ciało
to Twój wzrok Boży
zawieszony w przestrzeni
nad wirami zdarzeń
dodaje mi sił
ALBO - ALBO
Nowicjuszem jestem
w trudnej sztuce umierania
osobistych relacji ze śmiercią
jak dotąd nic posiadam
dzisiaj ponownie po raz pierwszy
próg furty klasztornej przekroczyłem
gdy usłyszałem werdykt lekarski
rak złośliwy pod prawym okiem
konieczność operacji
albo on mnie, albo ja jego przetrzymam
MIŁOŚĆ
Nie powinno nikogo gorszyć
że wciąż o nią pytam
jak dla nikogo nie powinno być dziwnym
bez kwestionowania należnego nam wszystkim
prawa do życia
że serce wciąż bije
i że człowiek oddycha

próbowałem ją schwytać
ukryć w cichym schowku
dla siebie zatrzymać
ale wymykała się za każdym razem
nie przestając pytać o mnie
U WAS
U was już pewnie wrzosy - konwalie jesieni
u was już pewnie chryzantemy
u was w parkach coraz mniej dzieci
coraz więcej za to parasoli
podniesionych kołnierzy
szeleszczących pod nogami milczących spowiedzi
u was już niedługo zaczną się roraty
gwiazda betlejemska będzie wam świecić
u nas nie ma ani zimy, ani jesieni
MODLITW DZIĘKOWANIE
Zbiegły się dzisiaj modlitwy razem
stare wysłużone i te zupełnie nowe
zbiegły się na wspólne dziękowanie
za to, że Serce Boże jest dla nich tak łaskawe
że Królestwo Niebieskie takie domowe
że z taką radością mogą pełnić Bożą wolę
DO MODLITWY
Wszystko jest darem
to kruche szczęście
którym się nikt nie zachwyca
a które mnie tak cieszy
ten płacz zwykły
rozstajne drogi słów
zbieżne progi myśli
drugi brzeg bliski
śpiew wiekuisty
w rękach złożonych
do modlitwy
APOKALIPSA
Taka pustynia
że nikt jej prze-być nie zdoła
takie tu bez-droża
taka bez-woda
bez-siła
bez-wola
taki bez-sens słów rzucanych
o piaszczyste brzuchy
nie-czucia i nie-chcenia
że chociaż prorok z wiarą woła
podnieście czoła!
na apokaliptycznej pustyni
nie prostuje się żadna droga
MŁODOŚĆ
Jak wytłumaczysz się z urody
której ci codziennie przybywa
z oczu, które są znacznie mądrzejsze
od zwykłego patrzenia
smutku, którego jest coraz więcej
łzy, która jak kropla rosy
zawieszona na brzegu
kwietnego kielicha
kryje w sobie tajemnicę
nocnych odwiedzin księżyca
ANIOŁ PAŃSKI
Papieżowi na urodziny ten wiersz dedykuję
precyzując dla jego większej radości
że chodzi o urodziny Maryi
i to nie raz w roku tylko obchodzone
ale codziennie
gdy na Anioł Pański biją dzwony
aby taki jak on pątnik
wstąpił do domu nazaretańskiego
na kubek świeżej modlitwy
i kromkę eucharystycznego chleba
z ciszą tak ogromną
że po dziś dzień słychać w niej
maryjne magnificat
i równie pogodne „fiat” św. Józefa
BZAMI, TULIPANAMI
Kochany mój przyjacielu bzami
tulipanami
w każdym spojrzeniu
każdym oddechem
a nawet
jeszcze radośniej
chciałbym powitać
naszą wspólną wiosnę